Mój dziadek do Polaków nie strzelał...
Ile razy, tu na Opolszczyźnie, możemy się spotkać z takim twierdzeniem? To trudne, ale przodkowie większości z nas w czasie drugiej wojny światowej walczyli po stronie Niemiec. A dziś mieszkamy w Polsce, pracujemy w Polsce... Taka właśnie jest historia i nie mamy na nią wpływu. Gdy dziś pytamy starszych ludzi, dlaczego po wojnie nie wyjechali do Niemiec, skoro czuli się się Niemcami - odpowiadają, że tu stał ich dom, mieli ziemię i szanse na utrzymanie. Gdy pytamy, dlaczego walczyli w hitlerowskiej armii, odpowiadają, że dostali powołanie. Tak po prostu.
Wielka historia to jedno, a losy poszczególnych ludzi to coś zupełnie innego. Nie są one jednoznaczne, nie zawsze znajdują odbicie w tym, jak postrzegamy całościowo przeszłość. To, że ktoś walczył po stronie Niemców w czasie II wojny światowej, nie znaczyło, że był faszystą. To, że ktoś chciał wstąpić do armii faszystowskiej, nie oznaczało, że mógł to zrobić...
Warszawskie wydawnictwo Ośrodek Karta specjalizuje się w publikowaniu literatury faktu XX i XXI wieku. Ośrodek organizuje też co roku konkursy pod nazwą „Historia bliska”, zbierając w ten sposób skrawki lokalnej historii. W tych konkursach już od blisko 20 lat biorą udział uczniowie z Liceum Ogólnokształcącego im. Mieszka I w Zawadzkiem. To ich osiągnięcia w badaniu historii pod okiem historyka Arkadiusza Barona sprawiły, że Karta 21 i 22 listopada zorganizowała w Zawadzkiem warsztaty i spotkanie promujące czytelnictwo.
- Braliśmy udział w zabawach, których znaczenie zrozumieliśmy dopiero później - relacjonuje Antonina Kuś, uczestniczka warsztatów. - Tworzyliśmy własne definicje słów i historie ludzi na podstawie fragmentów ich życiorysów.
Zajęcia prowadziły animatorki z warszawskiego Teatru Ochoty. Uczestniczyła w nich też Aleksandra Janiszewska, wicedyrektor ds. wydawniczych Ośrodka Karta.
- Zawadzkie to teren nieoczywisty - uważa Janiszewska. - Wcześniej był niemiecki, teraz jest polski. Rozmawiając z młodzieżą, usłyszeliśmy, że niejeden dziadek służył w Wehrmachcie. Na warsztatach staraliśmy się wprowadzić młodzież, aby mogła łatwiej zrozumieć czytane później teksty. Młodzież była bardzo otwarta, wydobyto emocje, poruszono wyobraźnię. Nie chcieliśmy wyciągać rodzinnych historii. Jedno takie pytanie padło i młodzi ludzie otwarcie mówili, że albo nie rozmawiali na te tematy, a jeśli rozmawiali, to mówili, co z tego wynikło.
W ramach promocji czytelnictwa zorganizowano też spotkanie otwarte, przyszli na nie mieszkańcy gminy, których młodzież zaprosiła do happeningu. Salę dzielono na sektory i proszono zebranych, aby wybrali jeden. Zadawano pytania łatwe i trudne. Goście podzieli się na takich, co wolą kawę, i tych, co preferują herbatę, ale też takich, którzy w razie wojny by walczyli albo uciekali... To pokazało, jak bardzo się różnimy, żyjąc w jednym społeczeństwie.
W dalszej części spotkania prezentowano losy czterech osób, które zostały wydane w formie książek przez wydawnictwo Karta. Dwie z tych osób przed II wojną mieszkały na ziemiach polskich, a dwie na niemieckich. Ich losy, obserwacje, to jak dla nich skończyła się wojna - pokazują, że nie można oceniać jednostki z perspektywy historii czytanej w podręcznikach. Opisywano losy urodzonego w Niemczech, wychowywanego wyłącznie przez matkę - Niemkę czarnoskórego chłopca, którego nazistowski kraj nie akceptował, choć dziecko kochało Niemcy całym sercem. Była historia Polaka, którego przodkowie byli Niemcami i który pod koniec wojny, po konsultacji z polskim państwem podziemnym musiał pójść na front w niemieckim mundurze, by nie narazić siebie i rodziny na pewną śmierć, „by jak najwięcej Polaków przeżyło”.
Spotkanie „Jednostka w wirach historii” pokazało, jak różnie ma się to, co wiemy z lekcji historii, do faktycznej historii pojedynczych osób.
Wydawnictwo Karta zostawiło w Zawadzkiem ponad 20 publikacji, prezentujących nieoczywistą historię XX wieku. Można je będzie wypożyczyć w gminnej bibliotece i bibliotece Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych w Zawadzkiem.
Martyna Mirek
Komentarze
"Gdy dziś pytamy starszych
"Gdy dziś pytamy starszych ludzi, dlaczego po wojnie nie wyjechali do Niemiec, skoro czuli się Niemcami -...."
Pytane do autorów artykułu:
Jeżeli tak, to proponuje od wysiedlenia mniejszości Polskiej na Wileńszczyźnie (Litwa) do Polski.
Typowe myślenie przeciętnego
Typowe myślenie przeciętnego odbiorcy :/ A kto powiedział, że Niemiec powinien wyjećhać bo Polska jest tylko dla Polaków ? Po prostu takie pytanie jest bardzo zasadne w kontekście historycznym w jakim znalazły się nasze ziemie. Pewnie mieszkańcy pochodzenia niemieckiego sami zadawali sobie takie pytanie po wojnie gdyż znaleźli się nagle na terytorium obcego Państwa. Wielu zdecydowała się pozostawić ojcowiznę i wyjechać więc tym bardziej zasadne jest postawienie pytania dlaczego inni nie podjęli tego kroku. Odpowiedź jest jednak bardzo prosta bo przewazyło przywiązanie do ziemi i małej ojczyzny a nie narodowości i granic.
Argumentacja zawarta w
Argumentacja zawarta w pytaniu idiotyczna i faktycznie jakby prowokacyjna. Nie każdy chce wyjeżdżać ze swojego w domu. Tym bardziej mówimy o czasach, kiedy nie było tak powszechnej obecnie "mobilności" społeczeństw sprawiającej, że nie trzeba dużego pretekstu by zmienić miejsce zamieszkania (dzisiaj wystarczy powód w postaci braku pracy, lepszej pracy w innym miejscu, lepszego otoczenia, zdrowszego klimatu, tańszej działki budowlanej, itd...). Kiedyś można powiedzieć, że żyło się z pokolenia na pokolenie (co czasem było widoczne wręcz jak 3 pokolenia rodu zamieszkiwały wspólnie dom) na "ojcowiźnie". Tradycja była rzeczą świętą. "ojcowizna", czy "dom rodzinny" miały wartość nie do ocenienia. I dla wielu ludzi po prostu przywiązanie do tej "ojcowizny" było o niebo bardziej cenne niż poczucie bycia Niemcami. Zresztą zdecydowana większość autochtonów mówiła gwarą śląską, która jest taką mieszanką polszczyzny (a nawet bardziej czasami staropolszczyzny), języka niemieckiego i języka czeskiego. Więc takie poczucie, że to nie będzie tak, że nagle wokół wszyscy zaczną mówic niezrozumiałym językiem też pewnie skłaniało ku pozostaniu. Poza tym pamiętajmy, że to pozostanie dotyczyło ludzi nie zamożnych. Na wsiach ludzie byli biedni po prostu, więc z pewnością przerażała ich perspektywa pozostawienia tego skromnego dobytku "ojcowiźnianego" i podążenia w nieznajome. To były czasy, gdy dla mieszkańców wsi jednorazowa w roku wyprawa do wielkiego miasta - Strzelce Opolskie była wielkim przeżyciem. A tu mieli udać się tysiące kilometrów ku wielkiej nieznajomej?
No niestety są tacy, którzy
No niestety są tacy, którzy tego nie rozumieją. Wszystko dlatego, że dla nich normalnym wydaje się, że jak się mieszka w Polsce, to od zawsze z dziada pradziada i Polakiem trza być. I że nie mają potrzeby wyjeżdżać gdziekolwiek, bo nikt ich nie wygania. Co więcej, uważają, że jeśli ich państwo wejdzie na obcy teren i przyłączy do swojego, to tamci mieszkańcy powinni przestawić się z bycia Niemcami (czy jakąkolwiek inną nacją) na bycie Polakami. Nie zauważają przy tym, że to oni sami wchodzą z butami w życie innych, czego robić po prostu nie wypada. Idąc do innych idzie się w gości, należy szanować zwyczaje gospodarza. Nie wchodzi się na jego podwórko ogłaszając, że od teraz będą tu obowiązywały moje zasady, a jeśli gospodarzowi się one nie podobają, to może się wyprowadzić. Takie zachowanie jest haniebne i naganne, a gospodarz ma pełne prawo, choćby kurtuazyjnie wtedy takiego gościa wyprosić. Takie są zasady współżycia między ludźmi i nie da się ich obejść. Jak się komuś nie podoba, że Niemcy mieszkają w Polsce, to nie trzeba było terenów, na których mieszkają, do Polski przyłączać. I tyle.
A ktoś, kto zadaje takie pytania, moim zdaniem nie dorósł do swego człowieczeństwa.
Dziękuję za nawiązanie do
Dziękuję za nawiązanie do mojego komentarza z małą jednakże uwagą. Sytuacja jest nieco bardziej złożona. Patrząc na fakty historyczne trudno mi się zgodzić ze zdaniem "Jak się komuś nie podoba, że Niemcy mieszkają w Polsce, to nie trzeba było terenów, na których mieszkają, do Polski przyłączać". To nie do końca tak. Polska sobie nie przyłączyła tych terenów. To raczej porozumienie amerykańsko-brytyjko-francusko-radzieckie zabrało Polsce tereny wschodnie na rzecz ZSRR, a niejako w formie rekompensaty dało Polsce Śląsk, czy Pomorze. Więc nie potraktowałbym samego pojawienia się kresowiaków jako "wchodzenia z butami w życie innych". Oczywiście inną kwestią jest to, że już indywidualnie oceniając pewne postawy mogło mieć miejsce i miało takie "wchodzenie z butami w życie innych".
Polacy zawsze źle się
Polacy zawsze źle się obchodzili z mnieszościami. Ślązakowi i Niemcowi można narobić na głowę, białorusina można kopnać i nic się nie stanie, ale .... jak się źle popatrzy na Ukraińca, to ten od razu da w ryj.
Polacy źle traktowali Ukraińców, a ci im odpowiedzieli rzeźią wołyńską....i nic Polaków ta rzeź nie nauczyła, dalej chamstwo, chamstwo i szowinizm.
Oczywiście masz rację. Uzyłem
Oczywiście masz rację. Uzyłem przykładu z Niemcami i Polakami, bo od niego wyszliśmy, ale podobne historie nigdy nie były proste i czarno-białe, a mieszkańcy, których dotyczyły, najbardziejn na nich cierpiały. Stereoptypy, że Niemcy tacy, a Polacy tacy, dają błędne poczucie rzeczywistości. Tendencje imperialistyczne istnieją w każdym z nas, są częścią natury ludzkiej i nie tylko. Sposób, na ile sobie z nim radzimy w codziennym życiu, jest w pewnej mierze miarą naszej cywilizacji. Decyzja o przyłączeniu terenów, i to nie tylko Śląska, ale także każdego innego spornego terytorium, których w historii Europy jest na pęczki w swej istocie sprowadzała się do narzucania swojego porządku innym wbrew ich woli. Trudno się dziwić, że ludzie bronią swojej kultury, swojego świata. Zmuszanie ich na siłę do odmiany jest niesprawiedliwe i niegodne. Można podać niedawny przykład Dobrzenia i jego przyłączenia do Opola. Wbrew woli mieszkańców. Tak się nie robi. I nie zmieni tego usprawiedliwanie po fakcie, że ze względów ekonomicznych, że tak jest sprawiedliwiej. Nie można wejść komuś do domu i ogłosić, od dziś mówimy tu po niemiecku. Albo mówimy tu po Polsku. Nie. Przyjedź i pokaż swoją niemiecką czy polską mowę, pokaż swoją kulture. Na pewno jest coś, co da się zaadoptować do naszych realiów, jeśli jest dobre, na pewno skorzystamy.
Błędem polityków jest przekonanie o prawie do decydowania za innych. Jak, by nie szukać daleko, myślenie szeregowego posła o zakamuflowanej opcji niemieckiej. Facet ma obsesję na punkcie Niemców i osobistą tramuę związaną z śmiercią brata. Najgorsze jest to, że swoje chore fobie urzeczywistnia w bardzo nieodpowiedzialny sposób żonglując stereoptypami i starymi urazami na skalę krajową zupełnie nie zdając sobie sprawy, że to może doprowadzić do kolejnego łańcucha cierpień i zbrodni. Jego to przecież nie będzie dotyczyło. A my, przecież przez ponad 20 lat w iście fantastyczny sposób doprowadziliśmy do tego, że Niemcy i Polacy traktują siebie nazwajem całkiem normalnie, żyją ze sobą, pracują, chodzą do kościoła i chyba poraz pierwszyw historii (niech mnie ktoś poprawi jeśli nie mam racji) nie ---izują siebie nazwajem, ani nie germanizują, ani nie polonizują.
Autor powyższego artykułu odkopuje stare fobie, odeszłe w niepamięć historii okropne zbrodnie i, choć nie ma zapewne takiego zamiaru, podkopuje dość kruche jeszcze podwaliny wspólnej kultury. Trochę szkoda, jego słowo ma silne działanie opiniotwórcze i powinien bardziej być odpowiedzialny za to, co pisze.
Tytuł prowokacyjny - i dobrze
Tytuł prowokacyjny - i dobrze, po pobudza do refleksji. Bo to, że nie strzelał do Polaków, w domyśle sugeruje, że do Niemców już tak?
Odpowiem równie prowokacyjnie: Mój nie strzelał do Niemców.
I co z tego? Mi udało się nie strzelać do nikogo, moim rodzicom, wujkom, ciotkom też. Nasi dziadkowie nie mieli tego szczęścia. Szczęścia, którego smakuje już trzecie pokolenie z rzędu. Bo czy to tak naprawdę ważne, czy strzelasz do Niemca czy Polaka, skoro mierzysz w swego sąsiada?
Przecie losy tych ziem równie dobrze mogly się potoczyć inaczej. W latach dwudziestych mogły przypaść Polsce i nie byłoby dziadków powołanych do wermachtu. Równie dobrze po 45 mogły znaleźć się w NRD i nie byłoby "powrotu do macierzy". Patriotyzm koloru białoczerwonego w tym samym miejscu, wsród tych samych ludzi miałby barwy czarno czerwono żółte. I nadal bylibyśmy tymi samymi ludźmi. Żyjemy w regionie, który wielokrotnie doświadczał zmian politycznych, bolesnych zmian, o których inni ludzie nie mają pojęcia i nigdy mieć nie będą. Dla wielu monotonna i jednostajna przynależność narodowa jest czymś tak naturalnym, że nie wyobrażają sobie, że może być inaczej. Dla nas jest zupełnie odwrotnie. Dla wielu sprawa narodowości jest drugorzędna. Potrafimy każdą narodowość zaakceptować i przyjąć, z każdej być dumni i każdą szanować. Bo jesteśmy u siebie, nie musimy nigdzie wyjeżdżać, a ułożyć możemy się z każdym kto na to ma ochotę, nie ważne, czy Niemiec, Polak albo Czech.
Stwierdzenie, że ktoś do kogoś nie strzelał, bo tamten był takiej a nie innej narodowości, nie jest w żadnej mierze powodem do dumy. Nie dla nas. Powodem do niej jest, że ktoś nie strzelał, bo ten drugi był człowiekiem.
Popieram w 100%. Zastanawiam
Popieram w 100%. Zastanawiam się tylko czy artykuł prowokacyjny, czy autor artykułu ma zryty beret.
pozdrawiam
Przepraszam chodziło mi o
Przepraszam chodziło mi o tytuł :) pozdrawiam wszystkich
Ktoś chce znowu nas wszystkich skłócić! autor artykułu do zwolnienia.
Ludzi nie wolno dzielić na bialych lub czarnych, tylko na madrych i głupich!!!
Polacy mają mentalność Kalego
Polacy mają mentalność Kalego:
Przykład historyczny:
Obie sytuację są identyczne:
A mój strzelał i co i teraz
A mój strzelał i co i teraz muszę mieszkac wsród hasajstwa ze wschodu
to raczej Polacy wśród
to raczej Polacy wśród śląskich Niemców
A mój napewno strzelał tak
A mój napewno strzelał tak samo jak dziadkowie Polaków strzelali do Niemcow. Na tym polega wojna że się strzela.
Szanowny autorze tekstu!
Szanowny autorze tekstu! Wypadałoby dodać tytuł naukowy pana doktora, bo przy tak niesamowitym i wykształconym człowieku, który robi bardzo dużo dla młodzieży i społeczeństwa stwierdzenie " historyk" brzmi słabo.
Wszyscy ludzie są równi wobec
Wszyscy ludzie są równi wobec całego świata a nasi dziadkowie mieli pecha żyjąc w takich czasach tylko współczuć
PiS...a fuj, tfu!
PiS...a fuj, tfu!
Wszyscy ludzie są równi, ale ludzi z PiS są bardziej równi.
My to drugi sort, oni pierwszy.
a gdzie masz napisane ze z
a gdzie masz napisane ze z pisu
Odpowiedz